Nowy Rok!
Trzeba się wziąć do roboty, ale jeszcze muszę mieć jakieś postanowienie noworoczne!
Nie dość, że ciężko zebrać się do bieżących zadań to jeszcze muszę mieć jakiś cel na nowy rok.
Przecież tyle tego w internecie…
Każdy coś publikuje, informuje „świat” o tym, że coś będzie robił, zmieniał, realizował, więc ja też powinienem/powinnam.
Do tego te zaludnione baseny, siłownie, etc. Wszyscy coś robią!
Trzeba się wziąć za siebie!
Tylko po co?
No właśnie, dlaczego akurat teraz chcę podjąć jakieś nowe wyzwanie?
Czy to na pewno jest dobry czas?
Czy rzeczywiście dałem(am) sobie czas na przemyślenie, czy to “coś” chcę zacząć realizować właśnie teraz?
Przecież okres przedświąteczny, to często zabieganie i nerwowe „zamykanie” upływającego roku.
Później Święta i te dziwne dni po Świętach, a przed Sylwestrem.
Z kolei okres po Nowym Roku, to mozolne wracanie do rzeczywistości.
Odkopywanie się z zadań, które trzeba kontynuować, a które często zostały porzucone 23/24 grudnia.
Kiedy mogłem przemyśleć jakiś nowy cel?
Przecież nie było na to czasu.
Grudzień to dla wielu najbardziej zwariowany czas w całym roku. Staramy się pozamykać stare tematy, do tego ta gorączka świąteczna, a jeszcze prezenty, podróżowanie w czasie Świąt, by odwiedzić bliskich, etc.
Dla osób wierzących, to też Roraty z samego rana 😊, a więc i duchowe przygotowanie do Świąt.
I w tym całym zabieganiu jeszcze mam znaleźć jakiś mądry, trwały i ważny cel, który będę realizować w 2024 roku?
O ile znalezienie tego czegoś jeszcze jest możliwe, to już odpowiedź na pytanie, czemu akurat to coś mam realizować w danym roku, wymaga dłuższego zastanowienia i głębszej refleksji.
Dlatego może… nie warto?
Może zamiast szukać na siłę, trzeba ten okres po prostu przetrwać? 😊
A na spokojnie, jak już „wrócimy do żywych” po tym zwariowanym okresie, pomyśleć i opracować plan działania w ramach określonego celu. Wcześniej jeszcze warto poszukać trochę dłużej odpowiedzi pytanie: „po co mam coś nowego zaczynać?”.
Im bardziej przemyślana odpowiedź i mocniejsze argumenty, tym trudniej będzie porzucić cel zwłaszcza, gdy pojawią się pierwsze trudności lub nieprzewidziane zdarzenia.
Ile dać sobie czasu na znalezienie motywacji do działania? Chyba nie ma tu prostej odpowiedzi.
Kryterium powinno być inne. Otóż nie czas, a konkretne powody do działania powinny być tutaj najważniejsze.
Jeśli dojdę do wniosku, że mam je przemyślanie i opracowane wystarczająco, warto zacząć działać.
Dobrym przykładem są moi studenci, którzy zazwyczaj próbują łączyć naukę z pracą i życiem prywatnym. Myślę tutaj o studiach niestacjonarnych.
Jeśli ich decyzja była spontaniczna, nie do końca przemyślana, to widzę jak cierpią 😉 Szczególnie na zajęciach w niedzielę o godz. 18:00.
Jeśli natomiast mają dobrze opracowaną argumentację, które spowodowała, że podjęli się studiowania, to chce im się bardziej i nie mają większych wątpliwości. Też cierpią w niedzielę po południu, ale też widzę u nich większą determinację, ponieważ dokładnie wiedzą, po co to robią.
Najbardziej trafił do mnie argument jednej Pani, która powiedziała, że cały życie marzyła o tym, być mieć wykształcenie wyższe. Wcześniej nie było ją na to stać, teraz już tak i chce to zrobić właśnie dla siebie. Nie dla papierka, otoczenia, lepszej pracy, ale dla SIEBIE. I to jest dopiero argument, by coś robić! 😊
Dlatego zwalniam siebie, ale i Ciebie mój Czytelniku z podejmowania celu noworocznego 😉
Jak najbardziej szukaj nowych wyzwań, a zwłaszcza odpowiedzi na pytanie „po co?”.
Jeśli znajdziesz taką lub takie argumenty, które Cię zadowolą, to wówczas zacznij działać.
Powodzenia!
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz wesprzeć moją twórczość, stawiając mi wirtualną kawę: https://buycoffee.to/jaroslawbien 😊
Jest kryzys? Nie ma szkoleń!
Wiele lat temu przeczytałem, że w przypadku problemów w firmie pierwsze, co robi organizacja, to ucina pieniądze na marketing i szkolenia. O marketingu ciężko mi coś napisać, ale w przypadku szkoleń – mogę potwierdzić.
Bez wdrożenia nie ma super pracownika
Rozmawiam z menedżerem średniego szczebla w firmie X. Osobą, która w oczach zarządu jest jedną z najbardziej utalentowanych w tej firmie. Pracowity, skuteczny, zaangażowany, etc. Generalnie WZÓR. Rozmawiamy o tym, jak wygląda w jego zespołach temat wdrożenia nowych pracowników. Zapada cisza.
Kierowniku, naprawdę nie musisz wszystkiego wiedzieć!
Dziś o tym, że zaakceptowanie swoich niedoskonałości menedżerskich, to pierwszy ważny krok do rozwoju w tej roli. Brzmi banalnie, ale z mojego doświadczenia jest o czym pisać i mówić. Zapraszam do lektury.
Pracowniku, do kogo po podwyżkę?
Jesteś super pracownikiem! Tak o sobie myślisz. Uważasz, że należy ci się podwyżka. Co robisz, gdy twój przełożony jej Ci nie da? Obrażasz się i pracujesz… źle? Szukasz innej pracy? Czy… idziesz z tym do kogoś wyżej? A gdzie lojalność, podległość służbowa, współpraca oparta na zaufaniu?
Super Kierownik i Super Pracownik to ludzie, którzy… się znają!
Są takie firmy i uwaga – nie jest ich wcale tak mało, w których relacja między pracownikiem a kierownikiem jest… żadna. Ci ludzie po prostu się nie znają. I tu nie chodzi o to, czy wiedzą o sobie tyle, by powiedzieć, jakie kto ma pasje, ile dzieci i jak lubi spędzać wakacje. Chociaż pewnie nie zaszkodzi i to wiedzieć, pod warunkiem że strony chcą o tym mówić.
Kierowniku! Skup się na TYCH pracownikach, którzy chcą z Tobą współpracować!
Czasem na sali szkoleniowej słyszę zdania: “kiedyś byłem za dobry dla ludzi, zawiodłem się i zmieniłem swoje podejście – z pracownikami trzeba krótko”.